Dawno nic nie pisałem. Ale złożyło się na to kilka rzeczy. Przede wszystkim sporo się "namęczyłem" z nowym komputerem. Z całego serca chicalbym też "podziękować" Intelowi za "wspaniałe" sterowniki do X3100, gdyż nie mogę na niej ustawić standardowej rozdzielczości monitora (czyli 1680x1050).
Po zmianie komputera wziąłem się więc za nadrabianie zaległości. A to oznacza, że liznąłem wielu rzeczy po trochu.
Przede wszystkim, odkąd Blizzard zapowiedział Diablo 3, stwierdziłem że warto będzie sobie przypomnieć część wcześniejszą.
Na całe szczęście, Blizzard pozwolił na ściągnięcie wersji gry wraz z dodatkiem ze swoich stron, więc nie musiałem grzebać się i szukać płytek z grą. Tradycyjnie już postanowiłem zagrać barbarzyńcą, bo jestem prostym człowiekiem i nic tak nie budzi mojego respektu jak wielki topór czy inny miecz dwuręczny. W każdym razie, postanowiłem iść w topory. I jak będzie możliwość zaczę rozwijać trąbę powietrzną.
Niestety, wciąż jestem w akcie pierwszym. Chodzę sobie teraz po koszarach i szukam młota. Więc to i następne zadanie i idziemy dalej. Jakby ktoś chciał grać wspólnie, to niech da znać.
A sama gra? Poza grafiką (eh, 800x600 wygląda brrr), nie jest tak najgorzej. Jasne, plecak jakiś taki dziwny jest, dużo gorszy niż w późniejszych naśladowcach (Mythos czy Titan Quest). Prawie nic tu się nie mieści jak będziemy mieli parę flakonów z napojami. Podobnie mała jest skrytka, którą mamy w mieście. Człowiek jednak szybko przyzwyczaja się do dobrych rzeczy.
Poza tym, zupełnie zapomniałem, jaka ta gra była rozbudowana. Ostatnio jednak sporo grałem w Mythosa (RIP?), a tam plansze nie są jakoś specjalnie duże. Tu nie tylko świat na powierzchni jest duży, to jeszcze
Poza tym, na Steamie zakupiłem byłem Puzzle Questa, bo kosztował całe 13 dolarów (promocja była). Do tej pory grałem w zasadzie tylko w demo, więc stwierdziłem, że takiej promocji nie ma się co sprzeciwiać. Nawet wersja polska od CDP kosztuje więcej.
Wciąż nie znudziło mi się Ikariam. Na obydwu serwerach zdobyłem po piątej wyspie, ale nie było łatwo muszę przyznać. Ale teraz powinno być już trochę szybciej, bo nie tylko na obydwu mam po dwie wyspy z marmurem, to na .org także dwie wyspy z winem. No i moje imperia się dzięki temu dość szybko (tak mi się wydaje) rozwijają.
No i na froncie konsolowym zacząłem przechodzić Shadow of Rome. Ewidentnie na fali Gladiatora (rzymski legionista walczący jako gladiator, chociaż z innych pobudek), Capcom postanowił zrobić grę o walkach na arenie. I trzeba przyznać, że silnik do tego, zrobili przyzwoity. Powiedziałbym, że nawet bardzo dobry. Krew sika hektolitrami, odrąbywane członki latają po ekranie. Cud miód i orzeszki.
No, ale Capcom nie byłby Capcomem, gdyby czegoś nie zwalił potwornie. Otóż, postanowili, że gra tylko o gladiatorach byłaby nudna, więc dodali elementy skradanki. I tu jak nietrudno się domyśleć, gra nie błyszczy. Powiedziałbym, że wręcz śmierdzi. Szkoda, że nie da się ich w jakiś sposób ominąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz