Wiedziałem, że o czymś tydzień temu o czymś zapomniałem.
Niektóre gry mam już tak długo, że zapominam się nimi pochwalić. No więc się chwalę. Kupiłem jakiś czas temu Odin Sphere oraz Grand Theft Auto: Vice City Stories na PS2.
Odkupiłem również Saturna. W prezencie dostałem nawet grę - Command & Conquer. Jednak niespecjalnie mam ochotę grać w to na konsoli.
Za to miałem ochotę zagrać w dodatki do pierwszego Half-Life. Na początek poszedł Opposing Force. Jakoś wcześniej nie miałem okazji jego skończenia. Powiem tak, albo coś nie tak z moim monitorem, albo ta gra jest bardzo ciemna i prawie zawsze wygodniej się chodziło z noktowizorem. No i trochę za dużo walki jak na mój gust było. Ale mimo wszystko, nie żałuję tych 5zł, które za dodatek dałem.
Po zakończeniu przygód Adriana Shepharda, postanowiłem pójść za ciosem i wcielić sie w ochroniarza Barneya. Blue Shift podobało mi się lepiej niż OpFor, chociaż było nieco krótsze. I pomijając dwóch zagadek z beczkami, całkiem proste.
Aha, te gry przypomniały mi jak silniki Quake'a fatalnie nadawały się do elementów platformowych. Ślizganie się (w dodatku ruchome przedmioty bez żadnej sensownej wagi) jest gorsze niż chodzenie po pijaku po lodzie.
Tak na marinesie, drogi redaktorze poczytnego pisma z grami. Wciąż wisisz mi płytę :D
Moja przygoda z Final Fantasy IV powoli sunie do przodu. Tak na mój gust, jestem gdzieś w połowie gry (z 17 godzinami na karku). I niestety, gra wcale się nie polepszyła. Wciąż nie podoba mi się system walki, ani to że nie mogę sobie wybrać profesji. A Sage z 90 MP do najlepszych nie należy. Ale powoli prę do przodu, mimo wszystko. Bo fabuła jest jednak ciekawsza niż w poprzedniczkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz